Jeśli w restauracji spuszczasz swoją kartę płatniczą z oka i pozwalasz, by kelner odszedł z nią na zaplecze, robisz to wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Decydując się na zapłatę kartą w restauracji czy kawiarni, pozostajemy przeważnie przy swoim stoliku, a kartę powierzamy kelnerowi i spokojnie czekamy, aż odniesie nam ją z powrotem razem z rachunkiem.
Nigdy nawet nie pomyślałam, że z moimi pieniędzmi może stać się wtedy coś złego, do głowy mi nie przyszło, iż mogłabym zostać z pustym kontem przyznała się klientka spotkana w jednej z kawiarni przy wrocławskim Rynku. A przecież prawie zawsze płacę kartą dodała.
Wszystko zależy od kelnera
Banki wydają coraz więcej różnego rodzaju kart. Większość z nich to karty uniwersalne, łączące jednocześnie obie funkcje: zarówno bankomatową, jak i płatniczą. Za ich pomocą, bez prowizji, możemy dokonywać różnego rodzaju transakcji bezgotówkowych.
Taka elektroniczna karta to bez wątpienia szybki dostęp do pieniędzy i wygoda. Wszystko pod warunkiem, że będziemy obchodzić się z nią tak samo ostrożnie, jak z gotówką. W końcu to też pieniądze, tyle że plastikowe.
Nikt przecież nie oddaje kelnerowi portfela pełnego pieniędzy i nie patrzy spokojnie, jak ten ostatni odchodzi z nim do kasy, by dopiero tam, gdzieś za ladą, wyjąć z niego sumę potrzebną do uregulowania rachunku powiedział nam chcący zachować anonimowość pracownik jednego z wrocławskich banków. To jasne, że takie zachowanie każdemu wydałoby się nieodpowiedzialne. Tymczasem większość posiadaczy kart nawet nie zastanawia się, gdy beztrosko robi dokładnie to samo ze swoją kartą pełną pieniędzy dodał.
Nie mamy podstaw, by każdego kelnera od razu posądzać o nieuczciwość, prawdą jest też, że sytuacje, w których kelnerzy przywłaszczają sobie pieniądze z naszych kart, są przypadkami zaledwie jednostkowymi.
Za swoich starych kelnerów w pełni ręczę, w lecie zatrudniam jednak studentów do ogródka przed lokalem, a ich nie znam zupełnie mówi Małgorzata Dziąsko, szefowa restauracji Królewskiej w Rynku oraz Karczmy Polskiej przy Kiełbaśniczej we Wrocławiu.
W myśl więc zasady, że okazja czyni złodzieja, istnieje niebezpieczeństwo, iż nawet najuczciwszy kelner w chwili słabości może kiedyś skusić się, by uszczknąć nieco z czyjejś fortuny. Do wyboru ma kilka możliwości działania.
|